niedziela, 15 grudnia 2013

Łąka umarłych - Marcin Pilis

Każdy Polak słyszał, co stało się w miejscowości Jedwabne w roku 1941 roku czy Gniewczynie w 1942. Na kanwie tych wydarzeń Marcin Pilis zbudował powieść wstrząsającą, bolesną, dotykającą polskiego wstydu. Wielkie Lipy to fikcyjna miejscowość w której osadzona jest akcja, a która jest tłem do tego, aby pokazać, jakie były stosunki polsko-żydowskie podczas wojny i oraz po jej zakończeniu. Nazwa nie jest zresztą istotna, bo wydarzenia mogły mieć miejsce gdziekolwiek w małej, nieco izolowanej miejscowości. Pytanie, czy konstruowanie fikcyjnej fabuły na bazie tak bolesnych wydarzeń jest konieczne, potrzebne i  moralne? Każdy musi sobie sam odpowiedzieć na to pytanie. Sama jestem zazwyczaj na nie, ale w tej sytuacji mam bardzo mieszane uczucia, pewnie dlatego, że sama powieść okazała się bardzo dobra. Z gatunku tych, które gryzą i nie pozwalają zasnąć w nocy, bo przywołują obrazy z książki i pytania o naturę zła.

„Łąka umarłych” nie jest powieścią jednowymiarową. Akcja dzieje się w czasie II wojny światowej, w czasach PRL-u lat siedemdziesiątych i w latach dziewięćdziesiątych. Mamy mieszankę Polaków, Niemców i Żydów, a wszystkie postaci są ściśle ze sobą powiązane. Konstrukcja fabuły jest wyśmienita, a narracja równie dobra.

Wielkie Lipy to wieś położona wśród lasów, która byłaby zapomniana przez świat, gdyby nie istniejący tam klasztor i zabłąkani pielgrzymi. Tam od wielu lat żyli w symbiozie Polacy i Żydzi, nie przeszkadzając sobie zupełnie. Do czasu okupacji. W Wielkich Lipach znalazł swoje miejsce Jerzy Hołotyński, astronom i naukowiec, który miał tam swoje obserwatorium astronomiczne i prowadził badania. Spędził tam kilkadziesiąt lat, sporadycznie odwiedzając żonę i syna, a co ważniejsze- nigdy ich nie zapraszając do swojej samotni. Dwa lata po śmierci Jerzego, już w latach siedemdziesiątych, jego syn Andrzej przypomina sobie o domu i obserwatorium, które odziedziczył, a także o obietnicy, którą złożył ojcu na łożu śmierci. Wyrusza więc do Wielkich Lip odkrywając, że wieś jest tak odizolowana, że nie można dojechać tam żadnym autobusem, a ostatni odcinek drogi trzeba przebyć pieszo przez las. Już w drodze do wsi zostaje napadnięty, a na miejscu w Wielkich Lipach przekonuje się, że nie jest tam chętnie widziany ani przez przeora klasztoru, który udziela mu pomocy na czas rekonwalescencji, ani przez mieszkańców. Stara się rozwikłać tajemnicę tej mrocznej miejscowości, co prowadzi do szeregu tragicznych zdarzeń dla wielu ludzi z nią związanych, również dla samego Andrzeja. Bowiem nie tak łatwo wydostać się z wsi, do której dostępu broni samo SB „chroniące” resztę społeczeństwa przed wiedzą o tym, co wydarzyło się w Wielkich Lipach w czasie II wojny światowej. 
“Niby wiedziałże Polacy to nie nadludzie śpiewający wyłącznie o chwale, czci, honorze i mesjańskim powołaniu. Są i złoczyńcy bez hamulców. Są. Wszędzie przecież są. Ale co zrobić, kiedy tymi złoczyńcami bez hamulców okazują się zwykli ludzie, i z niepozornego zbiorowiska przeistaczają się w krwiożerczy tłum, a potem wracają do swoich codziennych zajęć”.
Chcielibyśmy wierzyć, że Polacy byli wyłącznie waleczni i braterscy, pomijamy często fakt, że sporadycznie zdarzały się wypadki, kiedy to Polacy okazywali się bardziej okrutni od okupanta, zwracając się ku swoim sąsiadom, aby zdobyć aprobatę najeźdźcy, a moze po prostu dlatego, że żyła w nich pierwotna żądza krwi i mordu.
W latach dziewięćdziesiątych ktoś jeszcze udaje się  do tej zapomnianego przez wszystkich miejsca. To stary, chorowany Niemiec – Karl Strauch, który był w centrum tragicznych wydarzeń w Wielkich Lipach...

„Łąka umarłych” to powieść zawieszona gdzieś pomiędzy dobrem i złem, chociaż w wielu momentach wydaje się, że w Wielkich Lipach żyje wyłącznie zło. Zło tak potężne, że chce się zamknąć oczy i zapomnieć o scenach z tej książki jak najszyciej. Tak się jednak nie da. Książka wwierca się w myśli i boli okrutnie, przeraża i wymusza pytania, kim byłabym w podobnej sytuacji. Czy katem, czy altruistką? Do jakich czynów bylabym zdolna lub niezdolna?

Jako przeciwwagę mamy wątek miłosny, który staje się niejako ratunkiem i dla nas, wstrząśniętych czytelników, a przede wszystkim dla samych bohaterów.

Jedna z najlepszych książek polskiego autora, jaką udało mi się ostatnio przeczytać.


1 komentarz:

  1. Takich książek szukam. Wiele perspektyw, ciekawa historia i w dodatku wydarzenia historyczne trzonem powieści - biorę w ciemno. ;)

    OdpowiedzUsuń