wtorek, 11 marca 2014

Klątwa Konstantyna

Małgorzata Fugiel-Koźmińska, Michał Koźmiński
Świat Książki Grupa Wydawnicza Weldbild, Warszawa 2011
na okładce; zdjęcie H.Karwińskiej


Tytułowa klątwa, to przepowiednia, którą cesarz Konstantyn zawarł w swoim testamencie. Testament przetrwał ponoć w ukryciu do naszych czasów, a tropy prowadzą do Krakowa. Przepowiednia jest szczególnie groźna dla tych, którzy chcieliby zapanować nad całą Europą, co tłumaczy usilne poszukiwania dokumentu najpierw przez hitlerowskie Niemcy, a tuż po wojnie przez wywiady USA i ZSRR.

Szybka akcja, mylenie tropów, przypadkowe i krótkotrwałe sojusze, nagłe zwroty – wszystko na przyzwoitym poziomie i zgodnie z konwencją szpiegowskiego thrillera. A ponadto sugestywnie oddana atmosfera powojennego (sierpień 1945r.) Krakowa, z jego przeludnionymi mieszkaniami, kłopotami aprowizacyjnymi i antyżydowskimi nastrojami, które doprowadziły do pogromu 11 sierpnia, opisanego w książce.

Ogólnie rzecz biorąc całkiem zgrabna i intrygująca całość z tego wyszła. Moim skromnym zdaniem wcale nie gorsza, aniżeli podobne gatunkowo polskie powieści goszczące ostatnio na listach bestsellerów, a niestety dużo mniej znana.

niedziela, 23 lutego 2014

Jerzy Piechowski – Czas minął imperatorze

Jerzy Piechowski
Czas minął imperatorze
PAX, 1999

Właśnie z zadowoleniem przekonałam się, że nie należy oceniać twórczości autora po jednej powieści. Przeczytana wcześniej Zemsta bogini Isztar nie zrobiła na mnie wrażenia, natomiast drugie spotkanie z Piechowskim wypadło bardzo dobrze i dało nadzieję na kolejne owocne lektury.
Gordian III, cesarz chylącego się ku upadkowi Imperium Rzymskiego, jak wielu przed nim traci władzę i głowę. Kilkuletnie rządy Gordiana zakończył bunt pretorianów pod dowództwem Filipa Araba, który wydał był rozkaz zgładzenia dziewiętnastoletniego władcy i sam obwołał się cesarzem. Ten moment historii wybrał Piechowski, by pokazać prawdę o człowieku dawnym i dzisiejszym, na motywie rzekomej śmierci cesarza budując kanwę swojej powieści. Według koncepcji autora bowiem Gordian nie zginął – zamiast niego zabity został sobowtór, a cesarz na polecenie dowódcy pretorianów stał się niewolnikiem, sprzedanym wkrótce gdzieś w Azji Mniejszej. Powieść tworzą zapiski Ulfili, germańskiego niewolnika, potem wyzwoleńca, którym stał się Gordian. Zachowanie tożsamości w tajemnicy jest nieco utrudnione ze względu na podobieństwo do twarzy cesarza widocznej na monetach, którymi posługują się wszyscy w państwie, jednak tłumaczyć to można istnieniem licznych synów z nieprawego łoża, jakich mogli mieć ojciec i dziad Gordiana.


Czytaj dalej...

czwartek, 20 lutego 2014

Szczepan Twardoch – Wieczny Grunwald

Szczepan Twardoch
Wieczny Grunwald
Wydawnictwo Literackie, 2013

Druga połowa XIV wieku, w Krakowie włada król Kazimierz, ostatni z dynastii Piastów. Jest nie tylko panem Polski, ale i ludu ją zamieszkującego, w szczególności kobiet niższych stanów, których używa w razie potrzeby bez oglądania się na jakiekolwiek względy. Tak też użył kupieckiej córki krakowskiego Niemca do spłodzenia nieślubnego syna, nie interesując się potem jej losem, nie pamiętając zgoła o jej istnieniu. A bastert królewski dorasta w domu publicznym, gdzie wylądowała jego maćka, życiem i złymi ludźmi doświadczona. W domu, w którym dorośli i dzieci nie mieli przed sobą tajemnic ciała, razem mieszkając i rosnąc, w nieprzesadnej delikatności stosunków międzyludzkich. Delikatność ta przejawiała się co najwyżej tym, że „matki mojej machlerz nie bił przy mnie, w końcu nie z kamienia miał serce, bił ją, kiedy nie patrzyłem” (s. 18).
Paszko Bękart, pogrobowiec króla Kazimierza, urodził się w latach siedemdziesiątych XIV wieku a zginął w bitwie pod Grunwaldem, żyjąc i umierając od tej pory po wielekroć w zmieniającym się strumieniu istnienia, w różnych rzeczywistościach i odmiennych wcieleniach, „w miriadach wątków i czasów” (s. 38). Przeżywał kolejne życia jako rycerz, żołnierz, najemnik, zawsze gotowy do walki, zawsze przygotowany na śmierć, a nawet czekający jej jak zbawienia, zmęczony niekiedy, bez sił – dla niego „zabijanie i umieranie to zwykła sprawa” (s. 41).

Czytaj dalej...

wtorek, 21 stycznia 2014

Karol Bunsch – Powrotna droga

Karol Bunsch
Powrotna droga
Wydawnictwo Literackie, 1984

182 lata trwało w Polsce rozbicie dzielnicowe, zapoczątkowane testamentem Krzywoustego w 1138 roku a zakończone koronacją Łokietka w 1320. Coraz bardziej rozrastający się ród Piastów, zmiany granic dzielnic poszczególnych książąt, mariaże i porozumienia stworzyły bardzo skomplikowany obraz niegdyś silnej Polski. Do tego wojny z sąsiadami, najazdy Tatarów, biorących ludzi w jasyr, coraz większe znaczenie polityczne kościoła i coraz słabsza władza świecka były powodem rozgoryczenia niższych warstw społecznych, czujących się niepewnie i niepotrafiących obronić się samodzielnie.
W takim kraju i takich czasach przyszło władać Bolesławowi Wstydliwemu, synowi Leszka Białego, z małopolskiej linii Piastów. Jako książę krakowski i sandomierski Bolesław postawił na wzrost miast i rozwój gospodarczy przez lokacje i reformy żup solnych. Zmagał się też z książętami czyniącymi zakusy na jego dziedzictwo, głównie z Konradem Mazowieckim, i z obcymi najazdami, niszczącymi ziemię i ludność. Jeszcze kraj nie podniósł się po ostatnim najeździe, w którym pod Legnicą życie postradał Henryk Pobożny, a już kolejna rejza ze wschodu nawiedziła ziemię sandomierską. Oblegany Sandomierz nie mógł się długo opierać, ale zatrzymał obce wojska na tyle chociaż, by kraj przygotował się do obrony. Zginęli wszyscy mieszkańcy, mężczyźni, kobiety i dzieci, cudem uratowało się troje młodych: Sławka i Pietrek, dzieci Zbygniewa z Krępy, i ich wybawca, obrotny wyrostek Jasiek Główka.


Czytaj dalej...

sobota, 11 stycznia 2014

Odruch serca - Toni Morrison

"Odruch serca" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Toni Morrison. Spotkanie uważam za udane, powieść bardzo mi się podobała.

Akcja "Odruchu serca" dzieje się w Nowej Anglii w roku 1690. Głównymi bohaterkami są cztery kobiety, reprezentantki różnych ras i warstw społecznych, które dotychczas mieszkały na farmie pod opieką Jacoba Vaarka. Farmer zmarł, a one zostały same ze świadomością, że nie mają żadnych praw, że mogą zostać napadnięte, uprowadzone i sprzedane. Bez męskiej opieki nie przetrwają, tym bardziej, że biała pani choruje na ospę, a dziewczyna o przezwisku Żałość jest w ciąży. Dalszy ciąg recenzji tutaj.

piątek, 10 stycznia 2014

Lourdes - Emil Zola

Z Paryża do Lourdes jedzie pociąg. Wiezie sparaliżowanych, chorych na raka, na gruźlicę. Wszyscy ci nieszczęśnicy są już znużeni swoim cierpieniem i nieskutecznym leczeniem, mają jednak zbyt wiele energii na to, by spokojnie czekać na śmierć. Ostatnią nadzieję ratunku widzą w pielgrzymce do Lourdes, miejsca słynącego z cudownych uzdrowień.

Wśród podróżnych znajduje się Piotr Froment, ksiądz, który w Boga i w cuda nie wierzy. Towarzyszy on pięknej Marii, która siedem lat temu straciła władzę w nogach i spędza czas w drewnianej skrzyni podobnej do trumny.

Dalszy ciąg recenzji na moim blogu.

czwartek, 9 stycznia 2014

Piątkowska Antonina - Wspomnienia oświęcimskie

"Wspomnienia oświęcimskie" to mało znana, lecz warta uwagi relacja z pobytu w krakowskim więzieniu przy ul. Montelupich, a potem w Brzezince. W zwięzły, a zarazem rzeczowy sposób Antonina Piątkowska opisała to, co przeżyła i co widziała. A widziała bardzo dużo. Przez pewien czas musiała sprzątać "mordownię", zbierała wybite zęby i ścierała krew torturowanych. W kwietniu 1942 roku Piątkowską przywieziono do Oświęcimia. Natychmiast zaczęła organizować pomoc dla najsłabszych oraz sporządzać spisy zmarłych więźniarek. 

Książka Antoniny Piątkowskiej różni się od innych wspomnień tego typu, gdyż autorka... Dalszy ciąg recenzji na moim blogu.

środa, 8 stycznia 2014

Jorge Semprún - Odpowiedni trup

Tytuł tej książki wprowadza w błąd, ponieważ Odpowiedni trup to nie kryminał, ale powieść o obozie koncentracyjnym. Akcja toczy się zimą roku 1944 w Buchenwaldzie. Narrator to człowiek bardzo inteligentny i oczytany, a jednocześnie niewrażliwy i obojętny. Śmierć współwięźniów nie robiła na nim wrażenia, nie dostrzegał okrucieństw dziejących się dokoła niego. Pewnego razu leżał obok umierającego przyjaciela i snuł górnolotne myśli. Nie przyszło mu do głowy, by jakoś pomóc konającemu, na przykład podać mu trochę wody czy choćby zwilżyć usta...

Narrator miał 20 lat. Przed wojną mieszkał w Paryżu. W obozie przebywał od roku. Dalszy ciąg recenzji na moim blogu.

wtorek, 7 stycznia 2014

Roman Hrabar - Skazane na zagładę

"Skazane na zagładę" to bardzo smutna książka. Opowiada o macierzyństwie kobiet wywiezionych do Niemiec na przymusowe roboty oraz o śmierci niezliczonej ilości niemowląt. Władze III Rzeszy, które Niemki poddające się aborcji odsyłały do obozów koncentracyjnych, zupełnie inaczej odnosiły się do ciężarnych z krajów podbitych. Jedno z zaleceń:

"Mało wartościowy pod względem rasowym płód robotnic wschodnich i Polek powinien być, jeśli to tylko możliwe, usunięty".

Dalszy ciąg recenzji na moim blogu.

sobota, 4 stycznia 2014

Rafał Dębski – Kiedy Bóg zasypia

Rafał Dębski
Kiedy Bóg zasypia
Fabryka Słów, 2007

Nie wystarczy odgórnie wprowadzić nową wiarę, pobudować kościoły i klasztory, sprowadzić księży, nakazać odpowiednie obrządki – nawet po wielu latach żyje gdzieś na uboczu, w lasach rozległych, na uroczyskach, dawny zabobon. Bo cóż z tego, że wiarę w Swarożyca i inne bóstwa zastąpi się wiarą w Chrystusa, a strzygi i tym podobne paskudztwa zamieni na wyobrażenie diabła. Dopóki żyją ludzie podtrzymujący stare kulty, dopóty będzie trwała walka z nowym, obcym, niemieckim bogiem. Dla jednych będzie to walka o wiarę, dla innych tylko polityka, wybór mniejszego zła, dostosowanie się do nowych czasów, pójście z prądem przemian.
Odkąd książę Mieszko wpuścił kapłanów obcego boga do kraju Polan, stare kulty zeszły na pobocze historii, w lasy głębokie, razem z rusałkami, dziwożonami, leszymi i wilkołakami przytaiły się, czekając sposobnej chwili, by odebrać swoje, przepędzić obcych i powrócić lud do wiary przodków. Doskonałą do tego okazją wydaje się śmierć trzeciego chrześcijańskiego władcy i rozdźwięk między możnowładcami dotyczący osoby sukcesora po Mieszku Lambercie. Idealnym kandydatem dla żerców i wyznawców starego wydaje się być ulubiony syn księcia z rodu Piastów, Bolesław, nazwany potem Zapomnianym, niecieszący się poparciem możnych, obawiających się o wpływy przy silnym księciu, niemający większych szans na przejęcie władzy. Za to nadający się do przewodzenia wszelkim szkaradzieństwom, wyłażącym w nocy, posilającym się krwią świeżo ubitych ofiar, stworom ciemności, słuchającym tylko swego Pasterza Upiorów. Jednak zapoczątkować powstanie łatwiej niż je zakończyć i kraj do porządku doprowadzić, zwłaszcza że czeski Brzetysław wykorzystał okazję i najechał Polskę, łupiąc, paląc i zabijając, a nawet relikwie najświętsze uwożąc.


Czytaj dalej...

piątek, 20 grudnia 2013

Trismus- Stanisław Grochowiak

Książka „Trismus” Stanisława Grochowiaka z pewnością szokowała w czasie, kiedy została po raz pierwszy wydana, czyli w 1962 roku. Pięćdziesiąt lat później nie ma już, przynajmniej dla mnie, takiego mocnego przekazu, być może dlatego, że teraz wiemy już więcej i od dawna. „Trismus” jednak ciągle uderza, rani i budzi niedowierzenie, dobitnie pokazując, jak silna była hitlerowska ideologia i co potrafiła zrobić z mózgiem, inteligentnego przecież, człowieka.

Wiele jest symboli ukrytych w książce, od samego tytułu począwszy (trismus znaczy szczękościsk), po nazwę miejscowości (Glückauf). Sama zaś „Trismus” traktuje o architekcie, koneserze sztuki i piękna, a jednocześnie oficera SS, który z czasem zostaje komendantem obozu pracy. Stanisław Grochowiak wnikliwie analizuje psychikę człowieka, który żył nazistowską ideologią, uznając ją za jedyną słuszną i prawdziwą, który poddaje się bez szemrania nakazom Lebensbornu, znajdując sobie żonę według niego idealną, nie tylko o odpowiednim aryjskim wyglądzie, ale także o odpowiednich przekonaniach. Nie jest więc bezmyślnym sadystą, jest człowiekiem, który stara się wykonywać swe obowiązki z niemiecką pedanterią, wierząc jednocześnie w swoje racje. Parafrazując słowa Mussoliniego, dla głównego bohatera faszyzm był religią.
Ów esesman pisze Tagebuch, który zawiera również listy, urzędowe dokumenty, zapiski zwykłych dni, ale także opowiada o poszczególnych więźniach obozu i życiu obozowym w ogóle. Po zawarciu małżeństwa z Nelly Dodder, ona także dołącza w nim swoje zapiski, odkrywając drugą twarz fanatyka i szczegóły z małżeńskiej alkowy i życia rodzinnego. Forma książki wprowadza złudzenie, że czytamy nie fikcję literacką, a dokument, a autorem książki jest nie Polak, a Niemiec.


W postaci Nelly jest wiele z Ruth z „Niemców” Leona Kruczkowskiego, a finałowa scena bardzo przypomina tą, z napisanej wiele lat później, chociaż kompletnie nie rozumiem dlaczego sławniejszej książki, „Chłopiec w pasiastej piżamie”  Johna Boyne’a. Pewnie też to zadecydowało, że tą dobrą książkę nie uznałam za wybitną. Warto jednak przeczytać, bowiem “Trismus”, jeśli obedrzeć go z niemieckiej rzeczywistości czasów II wojny światowej i przenieść do każdego innego, ogarniętego wojną, kraju – ma wymowę uniwersalną.
 „Trismus” Stanisława Grochowiaka z pewnością szokowała w czasie, kiedy została po raz pierwszy wydana, czyli w 1962 roku. Pięćdziesiąt lat później nie ma już, przynajmniej dla mnie, takiego mocnego przekazu, być może dlatego, że teraz wiemy już więcej i od dawna. „Trismus” jednak ciągle uderza, rani i budzi niedowierzenie, dobitnie pokazując, jak silna była hitlerowska ideologia i co potrafiła zrobić z mózgiem, inteligentnego przecież, człowieka.

Wiele jest symboli ukrytych w książce, od samego tytułu począwszy (trismus znaczy szczękościsk), po nazwę miejscowości (Glückauf). Sama zaś „Trismus” traktuje o architekcie, koneserze sztuki i piękna, a jednocześnie oficera SS, który z czasem zostaje komendantem obozu pracy. Stanisław Grochowiak wnikliwie analizuje psychikę człowieka, który żył nazistowską ideologią, uznając ją za jedyną słuszną i prawdziwą, który poddaje się bez szemrania nakazom Lebensbornu, znajdując sobie żonę według niego idealną, nie tylko o odpowiednim aryjskim wyglądzie, ale także o odpowiednich przekonaniach. Nie jest więc bezmyślnym sadystą, jest człowiekiem, który stara się wykonywać swe obowiązki z niemiecką pedanterią, wierząc jednocześnie w swoje racje. Parafrazując słowa Mussoliniego, dla głównego bohatera faszyzm był religią.
Ów esesman pisze Tagebuch, który zawiera również listy, urzędowe dokumenty, zapiski zwykłych dni, ale także opowiada o poszczególnych więźniach obozu i życiu obozowym w ogóle. Po zawarciu małżeństwa z Nelly Dodder, ona także dołącza w nim swoje zapiski, odkrywając drugą twarz fanatyka i szczegóły z małżeńskiej alkowy i życia rodzinnego. Forma książki wprowadza złudzenie, że czytamy nie fikcję literacką, a dokument, a autorem książki jest nie Polak, a Niemiec.


W postaci Nelly jest wiele z Ruth z „Niemców” Leona Kruczkowskiego, a finałowa scena bardzo przypomina tą, z napisanej wiele lat później, chociaż kompletnie nie rozumiem dlaczego sławniejszej książki, „Chłopiec w pasiastej piżamie”  Johna Boyne’a. Pewnie też to zadecydowało, że tą dobrą książkę nie uznałam za wybitną. Warto jednak przeczytać, bowiem “Trismus”, jeśli obedrzeć go z niemieckiej rzeczywistości czasów II wojny światowej i przenieść do każdego innego, ogarniętego wojną, kraju – ma wymowę uniwersalną.

wtorek, 17 grudnia 2013

Ci rewelacyjni Grecy

Seria "Strrraszna historia" zaciekawiła mnie swoją formą i treścią na tyle, by sięgnąć po kolejną jej część. Tym razem wzięłam pod lupę Greków. Starożytnych Greków. No cóż, wielu rewelacji ani fajerwerków nie było, choć muszę przyznać, że forma żartów sytuacyjnych i komentarzy znacznie się poprawiła w stosunku do poprzedniej części ("Ci paskudni Aztekowie"). Cóż, na niewiele się to jednak zdało, skoro sama treść raczej mnie nie zaskoczyła. Powiedziałabym nawet, że liczyłam na więcej - zdecydowanie więcej! W końcu starożytna Grecja tętniła życiem, kulturą, filozofią, literaturą... A autor skupił się na tym, co akurat nie bardzo mnie interesowało - na wojnach  i olimpiadzie.

Ciąg dalszy TUTAJ - zapraszam :)

niedziela, 15 grudnia 2013

Łąka umarłych - Marcin Pilis

Każdy Polak słyszał, co stało się w miejscowości Jedwabne w roku 1941 roku czy Gniewczynie w 1942. Na kanwie tych wydarzeń Marcin Pilis zbudował powieść wstrząsającą, bolesną, dotykającą polskiego wstydu. Wielkie Lipy to fikcyjna miejscowość w której osadzona jest akcja, a która jest tłem do tego, aby pokazać, jakie były stosunki polsko-żydowskie podczas wojny i oraz po jej zakończeniu. Nazwa nie jest zresztą istotna, bo wydarzenia mogły mieć miejsce gdziekolwiek w małej, nieco izolowanej miejscowości. Pytanie, czy konstruowanie fikcyjnej fabuły na bazie tak bolesnych wydarzeń jest konieczne, potrzebne i  moralne? Każdy musi sobie sam odpowiedzieć na to pytanie. Sama jestem zazwyczaj na nie, ale w tej sytuacji mam bardzo mieszane uczucia, pewnie dlatego, że sama powieść okazała się bardzo dobra. Z gatunku tych, które gryzą i nie pozwalają zasnąć w nocy, bo przywołują obrazy z książki i pytania o naturę zła.

„Łąka umarłych” nie jest powieścią jednowymiarową. Akcja dzieje się w czasie II wojny światowej, w czasach PRL-u lat siedemdziesiątych i w latach dziewięćdziesiątych. Mamy mieszankę Polaków, Niemców i Żydów, a wszystkie postaci są ściśle ze sobą powiązane. Konstrukcja fabuły jest wyśmienita, a narracja równie dobra.

Wielkie Lipy to wieś położona wśród lasów, która byłaby zapomniana przez świat, gdyby nie istniejący tam klasztor i zabłąkani pielgrzymi. Tam od wielu lat żyli w symbiozie Polacy i Żydzi, nie przeszkadzając sobie zupełnie. Do czasu okupacji. W Wielkich Lipach znalazł swoje miejsce Jerzy Hołotyński, astronom i naukowiec, który miał tam swoje obserwatorium astronomiczne i prowadził badania. Spędził tam kilkadziesiąt lat, sporadycznie odwiedzając żonę i syna, a co ważniejsze- nigdy ich nie zapraszając do swojej samotni. Dwa lata po śmierci Jerzego, już w latach siedemdziesiątych, jego syn Andrzej przypomina sobie o domu i obserwatorium, które odziedziczył, a także o obietnicy, którą złożył ojcu na łożu śmierci. Wyrusza więc do Wielkich Lip odkrywając, że wieś jest tak odizolowana, że nie można dojechać tam żadnym autobusem, a ostatni odcinek drogi trzeba przebyć pieszo przez las. Już w drodze do wsi zostaje napadnięty, a na miejscu w Wielkich Lipach przekonuje się, że nie jest tam chętnie widziany ani przez przeora klasztoru, który udziela mu pomocy na czas rekonwalescencji, ani przez mieszkańców. Stara się rozwikłać tajemnicę tej mrocznej miejscowości, co prowadzi do szeregu tragicznych zdarzeń dla wielu ludzi z nią związanych, również dla samego Andrzeja. Bowiem nie tak łatwo wydostać się z wsi, do której dostępu broni samo SB „chroniące” resztę społeczeństwa przed wiedzą o tym, co wydarzyło się w Wielkich Lipach w czasie II wojny światowej. 
“Niby wiedziałże Polacy to nie nadludzie śpiewający wyłącznie o chwale, czci, honorze i mesjańskim powołaniu. Są i złoczyńcy bez hamulców. Są. Wszędzie przecież są. Ale co zrobić, kiedy tymi złoczyńcami bez hamulców okazują się zwykli ludzie, i z niepozornego zbiorowiska przeistaczają się w krwiożerczy tłum, a potem wracają do swoich codziennych zajęć”.
Chcielibyśmy wierzyć, że Polacy byli wyłącznie waleczni i braterscy, pomijamy często fakt, że sporadycznie zdarzały się wypadki, kiedy to Polacy okazywali się bardziej okrutni od okupanta, zwracając się ku swoim sąsiadom, aby zdobyć aprobatę najeźdźcy, a moze po prostu dlatego, że żyła w nich pierwotna żądza krwi i mordu.
W latach dziewięćdziesiątych ktoś jeszcze udaje się  do tej zapomnianego przez wszystkich miejsca. To stary, chorowany Niemiec – Karl Strauch, który był w centrum tragicznych wydarzeń w Wielkich Lipach...

„Łąka umarłych” to powieść zawieszona gdzieś pomiędzy dobrem i złem, chociaż w wielu momentach wydaje się, że w Wielkich Lipach żyje wyłącznie zło. Zło tak potężne, że chce się zamknąć oczy i zapomnieć o scenach z tej książki jak najszyciej. Tak się jednak nie da. Książka wwierca się w myśli i boli okrutnie, przeraża i wymusza pytania, kim byłabym w podobnej sytuacji. Czy katem, czy altruistką? Do jakich czynów bylabym zdolna lub niezdolna?

Jako przeciwwagę mamy wątek miłosny, który staje się niejako ratunkiem i dla nas, wstrząśniętych czytelników, a przede wszystkim dla samych bohaterów.

Jedna z najlepszych książek polskiego autora, jaką udało mi się ostatnio przeczytać.


czwartek, 5 grudnia 2013

Terry Deary "Ci paskudni Aztekowie"

Nie powiem, żebym pałała wielką miłością do historii. Owszem, interesowały mnie pewne okresy, historyczne miejsca i dawne kultury, jednak nigdy nie byłam w stanie wykrzesać z siebie tyle cierpliwości i pokory, by zagłębiać się z wielotomowe dzieła opisujące daną cywilizację. Aż tu nagle na mej drodze stanęła seria "Strrraszna historia". Zabrzmiało ciekawie. Na dodatek literatura dziecięca, więc pewnie język będzie przystępny i zrozumiały, a fakty podane w telegraficznym skrócie. Tak też było :)

Terry Deary w zabawny (przynajmniej dla niego) sposób próbuje odtworzyć historię Azteków zamieszkujących dzisiejszy Meksyk. Jest to bardzo ciekawa cywilizacja, ciesząca się mianem jednej z najokrutniejszych w dziejach. Nie ma co ukrywać - byli to kanibale, żądni krwi czciciele boga Słońce, któremu w darze składali od kilku do kilkuset (lub nawet kilku tysięcy) ludzi - wyrywając im bijące jeszcze serca. Miało to zapewnić im stałą opiekę boga i pewność, że każdego dnia słońce pojawi się na niebie. Żeby jednak zrozumieć historię Azteków, trzeba było cofnąć się nieco i poznać kultury Majów, Tolteków, Olmeków i innych ludów, które ci pierwsi podbili i zniewolili.

Ciąg dalszy TUTAJ :) zapraszam!

niedziela, 1 grudnia 2013

Kazimierz Korkozowicz – Ostatni zwycięzca

Kazimierz Korkozowicz
t. 1: Pierścień wezyra
t. 2: Wilcze tropy
t. 3: Koło fortuny
t. 4: Oślepłe źrenice
t. 5: Laur i kadzidło
Wydawnictwo MON, 1979-1982
„Szły chorągwie za chorągwią. Równymi szeregami sunęli słynni husarze, za nimi pancerni i lekkie znaki. Z lewego skrzydła nacierała kawaleria austriacka i oddziały Lubomirskiego, z wyciągniętymi do przodu rapierami, pochyleni nad końskimi łbami, pędzili środkiem niemieccy rajtarzy. Olbrzymia, zdawało się nieprzebrana, falująca masa jeźdźców. Głucho dudniła ziemia, powietrze rozdzierał żołnierski wrzask, zdawało się, że jego potęga sama zdoła znieść umocnienia, rozrzucić namioty, zdusić wszelką wolę walki i oporu w sercach wroga.” (Ostatni zwycięzca, Wyd. MON, 1984, t. II, s. 518-519)
Nawet jeśli niewiele pamiętamy z historii to zwykle chlubimy się szarżą husarii podczas zwycięskiej bitwy pod Wiedniem pod dowództwem Jana III Sobieskiego. Husaria jako elitarna polska formacja jawi się nam jako powód do dumy z narodowej przeszłości; wciąż robią wrażenie wojacy niosący furkoczące w biegu skrzydła, w filmach historycznych w bezlitosnym pędzie rozbijający w puch przeciwnika. Wykorzystywał husarię i król Jan, trzeci tego imienia, świetny dowódca i doskonały organizator, myślący i przewidujący, w nagłej potrzebie potrafiący nawet klęskę przekuć w zwycięstwo. O nim jest obszerna powieść Kazimierza Korkozowicza, w pięciu tomach opisująca życie ostatniego monarchy, który tak pięknie potrafił zwyciężać. Wydana była dwukrotnie, najpierw każda część osobno, potem w dwóch tomach jako całość pod tytułem Ostatni zwycięzca.


Czytaj dalej...