czwartek, 10 stycznia 2013

"Crimen" Józef Hen


„           Nadszedł od człowiek od północnej strony, od wąskiej uliczki, co ja rymarze zajmowali. Stałem ukryty za framugą okna i widziałem z góry, jak nadchodzi, wysoki, w kaftanie obcisłym, szedł ostrożnie i miękko, jak kot, co się podkrada, szablisko u boku podtrzymywał, żeby pałętając się nie zawadzało. Idąc rozglądał się zdziwiony...”
Cytat ten spina klamrą powieść „Crimen”. Powieść o zbrodni. Soczysta to proza i pełnokrwista, napisana językiem stylizowanym na staropolski. Nie, język nie przeszkadza. Po kilkunastu stronach porywa on i wciąga między strony książki tak, że zaczyna się żyć innym życiem, wśród szlachty na Rusi Czerwonej.

Tomasz Błudnicki walczył dla Maryny Mniszchówny. Podczas obrony Moskwy przeżył horror, a potem dostał się do niewoli. Po ośmiu latach, wewnętrznie znękany, wraca do domu. Został już opłakany przez większość, nadzieję stracili, że ujrzą go ponownie. Błudniki zastaje w ruinie, ojciec nie żyje, siostra nieszczęśliwa. Nic nie jest tak, jak się spodziewał. Dochodzą do niego pogłoski, że ojciec być może nie umarł śmiercią naturalną, że to prawdopodobnie było morderstwo. Tomasz postanawia więc odkryć prawdę i pomścić ewentualnego mordercę.

Wątek sensacyjny, aczkolwiek bardzo interesujący, nie był tym, który zdobył moje serce. To wspaniale nakreślone tło, obraz szlachty srebrnego wieku Rzeczypospolitej Obojga Narodów, zawojował moją duszę. W tym społecznym, etnicznym i religijnym tyglu żyli obok siebie Polacy, Ormianie, Niemcy, Rusini, Tatarzy, Żydzi, katolicy, prawosławni, arianie i ich odłam zwany „kosturowcami”. Ten unikalny, kresowy klimat został wspaniale w książce oddany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz