Trudno pisać o czymś, co zjadło mnie
emocjonalnie i wypluło z tysiącem pytań bez odpowiedzi. Takie są właśnie
"Bramy raju" Jerzego Andrzejewskiego. Krótka forma, lecz tak bogata w
treść i uczucia towarzyszące lekturze, że szczerze mówiąc nie byłabym w
stanie przeczytać już ani jednej strony...
Andrzejewski bierze na warsztat bardzo ciekawy fragment historii Europy -
wyprawy krzyżowe. A konkretnie tę jedną, niezwykłą, szaloną i
jednocześnie sławioną przez wieki - wyprawę krzyżową dzieci:
Pastuszek pewien począł głosić, że duchy niebieskie oznajmiły mu, jako grób święty może być wybawionym tylko przez niewinnych i małoletnich. Chłopcy i dziewczęta w wieku od ośmiu do szesnastu lat opuszczali swoje rodzinne miejsca, zbierali się w tłumy i dążyli ku brzegom morza. Wiele ich poginęło z utrudzenia i niedostatku, wiele także stało się łupem chciwych handlarzy, którzy wabili te dzieci do siebie, a potem je sprzedawali w niewolę.
Fryderyk Schlosser "Dzieje powszechne"*
Ciąg dalszy TUTAJ :) zapraszam!