28 czerwca 1914 roku w Sarajewie z rąk serbskiego nacjonalisty zginął następca tronu Austro-Węgier arcyksiążę Franciszek Ferdynand Habsburg. Dokładnie miesiąc później, 28 lipca, Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii, która w kilka dni przekształciła się w konflikt ogólnoeuropejski, a następnie światowy. W przeciągu kilku tygodni pod broń powołano kilka milionów mężczyzn, którzy przez następne cztery lata walczyli, odnosili rany i ginęli "za Boga, cesarza i ojczyznę" - oficjalne źródła podają, że mobilizacji podlegało 7,8 mln obywateli c.k. monarchii z czego aż 7 mln (90%) ucierpiało w wyniku działań wojennych (zabici, ranni, jeńcy i zaginieni).
Jednym z tych, którzy latem 1914 roku rozpoczęli swój szlak bojowy był prażanin Józef Szwejk. Mężczyzna już nie najmłodszy, cierpiący na reumatyzm nawet w wojennych warunkach niespecjalnie nadawał się na frontowego bohatera, co w miarę normalna administracja powinna dosyć szybko ustalić. Niestety administrację austriacką z początku XX wieku można określać różnymi przymiotnikami, jednak z pewnością nie była ona normalna... I tak oto Szwejk rusza na wojnę - początkowo pęta się po policji, sądzie, szpitalu wojskowym aż wreszcie zostaje pucybutem wojskowego kapelana. Służba ta nie trwa jednak zbyt długo - kapelan Katz przegrywa Szwejka w karty i tak oto dzielny wojak trafia do porucznika Lukasza, z którym po różnych perypetiach rusza wreszcie na front.
Jarosław Haszek, autor "Przygód dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej" zawarł w swojej książce ironiczny obraz "kolosa na glinianych nogach" - monarchii austriackiej, której potęga należy już do historii; zlepku kultur i narodów, które tylko czekają aby się uwolnić od władzy Wiednia (np. pułki czeskie, które w czasie działań w Galicji masowo przechodzą na stronę Rosjan); zbiurokratyzowanej i przestarzałej armii, trawionej korupcją, złodziejstwem i niekompetencją. Haszek opisywaną rzeczywistość znał z autopsji - był jednorocznym ochotnikiem w 11 kompanii marszowej 91 pułku budziejowickiego, a nie widząc sensu w walce za Austrię dał się schwytać w niewolę Rosjanom i do końca wojny przebywał w Kijowie.
W powieści występuje wiele postaci autentycznych, natomiast można się domyślać, ze bohaterowie niehistoryczni swoje pierwowzory mieli wśród współtowarzyszy Haszka z czasów służby w 91 pułku. Sam dobry wojak stanowi swego rodzaju autoportret autora.
Szwejk to człowiek niezwykle łagodny, optymistycznie nastawiony do świata, z pogodą ducha przyjmuje wszystkie przeciwności losu. Uznany za "notorycznego idiotę" nie przejmuje się tą niezbyt pochlebną opinią, ze stoickim spokojem wysłuchuje inwektyw, którymi częstują go panowie oficerowie i na każdy temat ma odpowiednią anegdotkę, której nie omieszka wygłosić, budząc tym samym jeszcze większą wściekłość przełożonych. I czytelnik, nawet niespecjalnie wnikliwy, bardzo szybko się orientuje, że chociaż Szwejk ma na piśmie stwierdzony idiotyzm to jest to jedna z nielicznych rozsądnych osób jakie spotkamy na kartach tej książki...
Józef Szwejk bardzo szybko stał się jedną z najbardziej znanych postaci kultury popularnej, na kanwie powieści Haszka nakręcono kilka filmów i seriali, powstały przedstawienia teatralne i słuchowiska radiowe. Wielbiciele książki tworzą stowarzyszenia szwejkologów (najbardziej znanym polskim szwejkologiem jest krakowski dziennikarz Leszek Mazan) a od kilku lat można wędrować specjalnym szlakiem turystycznym "Śladami dobrego wojaka Szwejka" z Pragi do Kijowa, część tego szlaku przebiega przez Polskę, m.in. przez Sanok.
Książka bardzo mi się podobała i tylko żałuję, że tak długo musiała czekać na mojej półce... Jeżeli będziecie mieli możliwość sięgnąć po tę opowieść to serdecznie zachęcam. Naprawdę warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz