Tessa de Loo
Bliźniaczki (De tweeling)
Pracownia Słów, 2004
Rozdzielone w dzieciństwie siostry
dorastały w dwóch odrębnych gałęziach rodziny, jasnowłosa, silna Anna na
niemieckiej wsi, a słabsza, chora na gruźlicę Lotta w Holandii.
Spotkały się przypadkiem po latach w belgijskim uzdrowisku, rozpoznały i
zaczęły rozmawiać – żeby się poznać, powspominać, omówić przeszłe lata.
Duża część ich rozmów krąży wokół wojny, jej przyczyn i wpływu na losy
sióstr. Lotta oskarża, Anna wyjaśnia i tłumaczy, najlepiej jak potrafi.
Każda ma do opowiedzenia historię życia trudnego – przepełnionej pracą
młodości, głodu w czasie wojny, obaw o ukochanego walczącego na froncie,
ukrywającego się czy zamkniętego w obozie koncentracyjnym. Między nimi
jest żal i zazdrość o lepsze życie, jakie na pewno miała ta druga, o
spokojniejszy sen, o łatwiejsze dzieciństwo, o miłość zaznaną lub nie od
bliskich. I powtarzające się oskarżenia: Lotty o wojnę, która tkwi jak
zadzior, o to, jak można było do niej dopuścić, pozwolić, by wybuchła i
zabrała tyle istnień, niewinnych i bezbronnych; i Anny o tę samą wojnę,
która i jej nie pozostawiła szczęśliwą, a w dodatku pogłębiła przepaść
między siostrami, uniemożliwiła porozumienie, zmusiła do wyjaśnień, jaki
był ten mechanizm, który pozwolił Hitlerowi zagarnąć władzę i popchnąć
Niemcy do walki: „Jeśli niczego nie posiadasz i jesteś nikim,
potrzebujesz czegoś innego, z czego możesz być dumnym. Hitler sprytnie
to wykorzystał. Zwykły człowiek otrzymał funkcję, rangę, tytuł: strażnik
dzielnicy, przywódca grupy, przywódca okręgu. Dzięki temu mogli
rozkazywać, mogli zaspokoić swoją potrzebę znaczenia.” (s. 98).
Więcej na blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz