To nie jest kolejna książka o Oświęcimiu. To znaczy jest – ale zupełnie inna. Od pierwszej do ostatniej strony bowiem bohaterami krótkich scenek z obozowego życia są dzieci: kilku- lub kilkunastoletnie dzieci oddzielone od rodziców i pozostawione samym sobie. Zupełnie nie tak, jak w filmie Życie jest piękne, gdzie ciężko, strasznie, nieludzko – ale jednak ojciec mógł się opiekować synkiem i jakoś go przez to piekło przeprowadzić. Nie. Tutaj, jeśli sześciolatek sam sobie nie „zorganizuje“ dodatkowego chleba, będzie głodował. Jeśli ośmiolatek sam się nie zatroszczy, by z własnych porcji odłożyć tyle, by starczyło na buty – będzie chodził boso po śniegu. Jeśli dwulatkiem nie zaopiekuje się brat lub jakiś inny chłopiec – po prostu nie przeżyje.
Z jednej strony obóz dzieci wydaje się odrobinę bardziej ludzki, choć wynika to raczej z ujęcia tematu niż z realiów: oczywiście jest głód, ciasnota, zimno, pluskwy, bicie – ale te obrazy nie wysuwają się na pierwszy plan. Pojawiają się dodatkowe garnki zupy, o pracy autor nie opowiada zbyt wiele, a znęcający się nad więźniami blokowi prędzej czy później płacą za nadużywanie władzy. Jest za to coś, czego brakuje w dorosłych relacjach: duże poczucie wspólnoty, więcej współczucia, sympatii. Mali więźniowie mają może mniejszy instynkt przetrwania, ale potrafią za to podzielić się zupą, zaopiekować się – mimo strachu – cudzą siostrzyczką, i nie są to wyjątki. Są solidarni i na podstawie tego wycinka wojennej rzeczywistości ciężko powiedzieć, że „człowiek człowiekowi wilkiem“. Dzieci są jeszcze dobre...
Z jednej strony obóz dzieci wydaje się odrobinę bardziej ludzki, choć wynika to raczej z ujęcia tematu niż z realiów: oczywiście jest głód, ciasnota, zimno, pluskwy, bicie – ale te obrazy nie wysuwają się na pierwszy plan. Pojawiają się dodatkowe garnki zupy, o pracy autor nie opowiada zbyt wiele, a znęcający się nad więźniami blokowi prędzej czy później płacą za nadużywanie władzy. Jest za to coś, czego brakuje w dorosłych relacjach: duże poczucie wspólnoty, więcej współczucia, sympatii. Mali więźniowie mają może mniejszy instynkt przetrwania, ale potrafią za to podzielić się zupą, zaopiekować się – mimo strachu – cudzą siostrzyczką, i nie są to wyjątki. Są solidarni i na podstawie tego wycinka wojennej rzeczywistości ciężko powiedzieć, że „człowiek człowiekowi wilkiem“. Dzieci są jeszcze dobre...
Czytałam...
OdpowiedzUsuńCzęsto sięgam po książki poruszające tematykę obozową. Jednak poza "Pamiętnikiem Dawidka Rubinowicza" nie czytałam wiele relacji, które dotyczyłyby głównie dzieci. Z pewnością w najbliższym czasie przeczytam "Dzieciństwo w pasiakach".
OdpowiedzUsuńCiekawą tematyke autor poruszył. Koniecznie musze przeczytac.
OdpowiedzUsuńbooksloovers13xd.blogspot.com - recenzje książek
Mimo wszystko z pewnością jest to książka bardzo trudna do czytania, zawsze trochę boję się książek o tematyce obozowej.
OdpowiedzUsuń