„Egipcjanin Sinuhe” Waltariego to, mam wrażenie, jedna z tych książek, którą czytali wszyscy oprócz mnie. Podskórnie czułam, że to książka, którą będę smakować powoli i ogromnie się cieszyć każdym napisanym słowem. Nie myliłam się. To ponad 600 stron pięknej, napisanej kwiecistym językiem, lektury, osadzonej w starożytnym Egipcie za czasów panowania Amenhotepa IV Echnatona.
Kilka książek historycznych z tego okresu już czytałam, więc wiele rzeczy było mi znanych, co jednak wcale nie powodowało, że książkę czytałam z mniejszym zainteresowaniem, wręcz przeciwnie. Realia powieści są dobrze oddane, jeśli chodzi o stan wiedzy z pierwszej polowy XX wieku, niektóre wątki oparte są na ówczesnych przypuszczeniach, ale i teraz, mimo badan DNA, wciąż nie wiemy wszystkiego o XVIII dynastii. Wciąż na przykład naukowcy spierają się, gdzie faktycznie był pochowany faraon Echnaton, a to tylko jedna z wielu wątpliwości.
Książka to rodzaj pamiętnika – spowiedzi lekarza Sinuhe, byłego królewskiego trepanatora, który w jesieni swego życia został wygnany z ziemi egipskiej na wybrzeże Morza Czerwonego. Chociaż wielokrotnie podkreśla, że spisuje on swoje dzieje dla siebie, to dbałość z jaką to robi oraz przechowuje piętnaście ksiąg traktujących o jego życiu sugeruje, iż ma on nadzieję, że ktoś kiedyś je przeczyta i wyciągnie wnioski.
Opowiada on nam koleje swego życia zaczynając od dzieciństwa, kiedy jako noworodek został znaleziony, niczym Mojżesz, w łódce uplecionej z sitowia, zaplatanej w szuwarach Nilu. Sinuhe nie został jednak odnaleziony przez egipską królową, a przez Kipe, żonę lekarza biedoty - Senmuta. Bezdzietna para usynowia go, a Kipa nadała mu baśniowe imię, które niejako zdeterminowało jego losy. Sinuhe dostaje od swoich przybranych rodziców wszystko co najlepsze, przede wszystkim miłość, mądre rady, ale także możliwość poznania pisma, a to w tamtych czasach otwierało wiele drzwi. Sinuhe początkowo uczy się sztuki lekarskiej od Senmuta, później od kaplanow Amona, ale wciąż jest głodny wiedzy i poznania odpowiedzi na najstarsze pytanie świata: „dlaczego?”. Dzięki łutowi szczęścia poznaje odpowiednich ludzi lub po prostu znajduje się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze, a to zmienia jego życie na zawsze. Zostaje cenionym lekarzem, także na dworze faraona i zaufanym człowiekiem Horemheba. Syria, Babilon, Mitanni, Amurru, Hatti, Kreta – te wszystkie miejsca poznał Sinuhe, w nich uczył się sztuki lekarskiej, zdobywał cenne informacje dla swoich ważnych, egipskich przyjaciół, ale także uczył się życia. O ile podróże pozwoliły mu nabrać biegłości w zawodzie lekarza, to niestety w życiu nie radził sobie kompletnie, w czym nie pomagała mu głowa nabita ideałami i ideami oraz skłonność do filozofowania. Nie na darmo Echnaton nadał mu imię Ten, Który jest Samotny. Spotkane na życiowej ścieżce kobiety przynosiły mu bol i cierpienie, począwszy od okrutnej i pięknej kurtyzany Nefernefernefer, poprzez Mineę – wielką, platoniczną miłość Sinuhe, kapłankę kreteńskiego boga-byka, a skończywszy na Merit – barmance z „Ogona Krokodyla”.
Dobry, na ogół szlachetny Sinuhe wydaje się czasami postacią nieco mdłą, szczególnie jeśli zestawimy go z barwnym, niezwykle charakternym Kaptahem – jego niewolnikiem i przyjacielem. Tak, Kaptah był zdecydowanie tym wszystkim, czym Sinuhe nigdy nie był. Ta niezwykła przyjaźń i trwanie przy sobie jest niezwykle barwnym wątkiem powieści, a polemiki, które toczą ze sobą pan i jego niewolnik niejednokrotnie wyciskają łzy śmiechu. Jeśli już jestem przy rozmowach, to nadmienię, że postacie w „Egipcjaninie Sinuhe” nie rozmawiają ze sobą, one do siebie przemawiają, pouczają się wzajemnie, często ubarwiając swe wypowiedzi złotymi myślami. Styl bardzo specyficzny, ale idealnie oddający charakter tamtych czasów, a genialne "twoja mowa jest dla mnie jak brzęczenie much", pojawiajace się zresztą wielokrotnie, nie można wręcz zapomnieć.
Postać Sinuhe jest bardzo ciekawa, ale dla mnie jeszcze bardziej interesująca była cała otoczka historyczna i obyczajowa. Konflikty polityczne, życie dworskie nie tylko na dworze faraona, ale także na dworze króla Babilonu, życie zwykłych ludzi, praktyka lekarska w ówczesnych czasach... Długo mogłabym jeszcze tak wymieniać.
Cokolwiek napisałabym o tej książce, to wiem, że nie jestem w stanie oddać tego, jak bardzo mnie “Egipcjanin Sinuhe” porwał i jak wielkie na mnie wywarł wrażenie. Niezwykle smutna to i piękna powieść. Najbardziej zadziwia mnie jej ponadczasowość, bo „Nawet gdyby przyszły czasy, kiedy nie będzie już bogatych ani biednych, to zawsze jeszcze będą mądrzy i głupi, chytrzy i naiwni. Tak zawsze było i tak też pozostanie na zawsze. Silny stawia stopę na karku słabego, a chytry wyłudza od naiwnego sakiewkę i każe głupiemu pracować dla siebie”.
Wonderful post...I like your blog.^^
OdpowiedzUsuńMaybe follow each other on bloglovin?
Let me know follow you then back.
Lovely greets Nessa