Anne Frank radosna, uwielbiana przez rodzinę i rozpieszczana, 12 czerwca 1942 roku wśród prezentów na swoje trzynaste urodziny znalazła dziennik. Wtedy jeszcze mieszkała w swoim przytulnym domu w Amsterdamie, chodziła do szkoły i była prawie szczęśliwa. Prawie, bo do szczęścia brakowało jej tylko najbliższej od serca przyjaciółki, której mogłaby powierzyć wszystkie swoje myśli. Zaczęła więc pisać, w formie listów do wyimaginowanej przyjaciółki Kitty, dziennik. Na początku przedstawiła swoją klasę, rodzinę i pisała o swoim życiu. 9 lipca nadszedł ten dzień, kiedy cala rodzina Franków musiała przenieść się do przygotowywanej od dawna kryjówki w oficynie budynku przedsiębiorstwa, który wynajmowali razem ze wspólnikiem ojca. To była ogromna zmiana. Na 45 metrach kwadratowych znalazło się siedem, a później osiem, różnych osobowości. Zamieszkała tam rodzina Franków: mama i ojciec Ann (zwany Pimem), jej siostra Margot, sama Anne, a także rodzina van Daan – Petronella, Hermann i Peter ( w rzeczywistości rodzina van Pels – Auguste, Hermann i Peter) oraz Albert Dussel ( Fritz Pfeffer).
W takich warunkach ujawniały się wszystkie cechy charakteru, te najlepsze i te najgorsze. Nic nie mogło się ukryć przed współmieszkańcami. Żaden grymas twarzy, żaden uśmiech, żadne rozmarzone spojrzenie, czy łza w oku. Każdy ruch, każdy szept, każde westchnienie słyszane było przez wszystkich. Nie było dokąd uciec, nie można było się schować, zawsze widoczni, zawsze pod czyimś bacznym spojrzeniem. Anne weszła do domu przy Prinsengracht 263 w Amsterdamie jako radosne, wrażliwe, bystre dziecko. Przez dwa lata, podczas których się ukrywała, zdążyła przeobrazić się w młodą, inteligentą kobietę. To tam przeżywała typowy bunt nastolatki, pragnęła być widziana, akceptowana i kochana jako Anne-sama-w-sobie, a nie na przykład przez pryzmat córki czy młodszej siostry. W ukryciu przechodzi najważniejsze etapy w życiu młodej dziewczyny i kobiety: pierwszą miesiączkę, pierwsze zakochanie i budzenie się uśpionej seksualności.
Czytaj dalej...
Wydaje się bardzo ciekawa książka, i to straszne że tyle osób żyło w tak małym mieszkanku.
OdpowiedzUsuń