Przypadkiem trafiła mi w ręce powieść Luanshyi Greer Kto sieje wiatr.
Określenie jej jako sagi zapowiadało sporą dawkę przyjemnego czytania,
ponieważ uwielbiam powieści długie i wielotomowe, przywiązując się do
bohaterów i traktując ich jak dobrych znajomych. Osadzenie akcji na
terenach południowej Afryki było dodatkowym atutem, gdyż lubię ten
rejon, jego dziką przyrodę itp. Troszkę się jednak rozczarowałam.
Saga
obejmuje dzieje czterech pokoleń rodziny francuskiego osadnika,
Jacquesa Bouvilliers, rodziny, która przez kilkadziesiąt lat toczyła
walkę o przetrwanie na afrykańskiej ziemi, uprawiając winorośl,
borykając się z przesądami i uprzedzeniami, walcząc z bronią w ręku o
swój naród, religię i ideały. Luanshya Greer ukazała
dziewiętnastowieczny Kraj Przylądkowy poprzez losy ludzi związanych ze
sobą więzami rodzinnymi, przez sąsiedztwo czy rasę. Surowa kraina,
tętniąca życiem, dopiero czeka na odkrywców złota i diamentów, a
przecież już ścierają się tu interesy angielskich kolonizatorów, Burów i
rdzennych mieszkańców Afryki – i każda z tych grup uważa tę ziemię za
swoją i gotowa jest walczyć w jej obronie do końca.
Więcej na blogu.
Raczej nie dla mnie:)
OdpowiedzUsuńTytuł wydawał mi się znany, ale jednak nie trafiłam. Książka raczej nie dla mnie, ale kto wie - może kiedyś, jak będę w nastroju do zagłębiania historii codziennego życia ludzkiego :)
OdpowiedzUsuń