Narratorem, a zarazem głównym bohaterem opowieści jest giermek Roberta Dudleya – Brenden Prescott, który przybywa z wiejskiej posiadłości Dudleyów wprost to potężnego pałacu Whitehall. Jest to czas końca panowania chorowitego Edwarda VI i wzmożonego wpływu rodu Dudleyów na królewskim dworze. Kawaler Prescott już od pierwszego dnia na dworze zostaje wciągnięty w sieć intryg dotyczących Edwarda VI oraz jego sióstr Elżbiety i Marii, Spiski te mają na celu niedopuszczenie do tronu Dudleyów, a ułatwienie przejęcia go prawowitej spadkobierczyni, a że wiele osób miało różne poglądy na ta to, kto powinien na nim zasiąść, to już inna sprawa. Przygody te są niezwykle fascynujące, momentami wręcz niesamowite, ale jak wyjaśnia autor w posłowiu, jest to jego wersja zdarzeń „co by było gdyby”. Elżbieta ukazywana jest głównie przez pryzmat jej uczucia do Roberta Dudleya i to trochę mnie rozczarowało.
W tej książce prawdy historycznej jest mniej, niż w poprzednich książkach Gortnera. O ile czytało mi się naprawdę dobrze, bo pióro Gortner ma naprawdę dobre i potrafi odpowiednio podkręcić akcję, to po przeczytaniu całości miałam nieco mieszane uczucia. Nie wiem, czy to za sprawą sporej dawki fikcji, czy po prostu brakowało mi tutaj centralnej, silnej, charyzmatycznej bohaterki, którą moim zdaniem Elżbieta w „Sekrecie Tudorów” nie była.
Nie znaczy to, że jestem książką totalnie rozczarowana, ale w szeregu ustawiłabym „Sekret Tudorów” na ostatnim miejscu. Coś mi za bardzo zgrzyta w tej historii, mimo, że momentami czytałam ją naprawdę z zapartym tchem. Jestem ciekawa kolejnej książki autora "Sekretu Tudorów" i tego, w jakim kierunku pójdzie jego pisarstwo, czy będzie skupiał się bardziej na prawdzie historycznej i wokół niej budował swoją historię, czy będzie pisał swoje wersje nie do końca poznanych historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz