Na książkę "Wypędzone" składają się dzienniki oraz wspomnienia trzech niemieckich kobiet: Helene Plüschke, Ursuli Pless-Damm, Esther Gräfin von Schwerin, które przeżył końcówkę II wojny światowej oraz były świadkami i odbiorcami okrutnego i brutalnego zachowania, zemsty zwycięzców i ostatecznego pognębienia niemieckich jednostek, najsłabszych i najmniej znaczących w korowodzie ludzi odpowiedzialnych za bestialstwo podczas tejże wojny.
Kobiety te pochodziły z różnych stron,środowisk i warstw społecznych. Każda z nich miała inne wykształcenie, doświadczenia, światopogląd czy hierarchie wartości. Różniło je niemal wszystko, połączyły traumatyczne przeżycia. Helene Plüschke niespełna czterdziestoletnia matka pięciorga małych dzieci pochodziła z Dolnego Śląska z Striegau (Strzegomia), gdzie od pokoleń żyła jej rodzina. "Dziennik Śląski" Helene Plüschke rozpoczyna się 18 października 1944 roku. Wpisy są bardzo emocjonalne. Czytamy w nich o zbiorowych egzekucjach, gwałtach, pobiciach, masowych ucieczkach całych rodzin, skazanie na łaskę i niełaskę silniejszych. Jest również zapisem heroicznej walki matki o życie i dobro swych dzieci.
Ursula Pless-Damm to młoda, zaledwie 26- letnia mężatka pochodząca z Glowitz (Główczyce) na Pomorzu. W marcu 1945 roku, w kilka dni po wkroczeniu do miejscowości wojsk sowieckich, została wraz z innymi kobietami wywieziona w nieznanym kierunku. Sześć miesięcy później udało jej się nielegalnie wyjechać do Niemiec. Z jej pamiętnika dowiadujemy się o nienawistnym traktowaniu przez niektórych Polaków, o wiecznym strachu, głodzie, bólu i niepewności o swój los.
Z kolei Esther Gräfin von Schwerin pochodziła z niemieckiego rodu szlacheckiego von Hohental. Mieszkała w rodzinnym majątku we wschodniopruskim Wildenhoffie (Dzikowie Iławeckim) na Mazurach. Swoje wspomnienia spisała w ostatnich latach życia. Poznajemy jej brawurową ucieczkę na zachód.
Więcej na blogu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz